Wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski zakomunikował ostatnio, że “pojęcie prawa zwierząt nie istnieje”. Wskazał także na konieczność rewizji podręczników szkolnych, w których rzekomo znajdują się informacje na ten temat, „które są niezgodne z prawdą obiektywną”. (https://tvn24.pl/polska/wiceminister-edukacji-krytykuje-podrecznik-do-trzeciej-klasy-ktory-mowi-o-prawach-zwierzat-anna-zalewska-reaguje-5057552)
Zastanawiająca jest ta ”prawda obiektywna”, której dzieci muszą się obecnie uczyć w szkole. Biorąc pod uwagę katolicko, narodowo-socjalistyczny obóz polityczny, z którego wywodzi się ten polityk można się domyślać, że miał on na myśli „prawdę objawioną”. Bo tylko taka prawda może być obiektywna w rozumieniu katolickich fundamentalistów. Nie ma ona oczywiście nic wspólnego z prawdą naukową czy nawet ogólnie pojmowaną rzeczywistością, ale dla polityków tego obozu nie ma to często żadnego znaczenia. Gdzie zatem w XXI wieku uczeń ma szukać tej „obiektywnej prawdy objawionej” – oczywiście we wszelkiego rodzaju świętych księgach; Biblii, Koranie, Wedach, ale także Teogonii czy Pracach i dniach Hezjoda.
Nam przyszło żyć w szerokości geograficznej zarezerwowanej dla wpływów Kościoła rzymskokatolickiego, a że szerokość geograficzna określa świadomość, naszą świętą księgą jest Biblia i tam wiceminister edukacji odsyła dzieci do szukania prawdy obiektywnej, w tym przypadku o wiedzy o prawach zwierząt. Spójrzmy zatem, jaką tam „prawdę obiektywną” znajdziemy o zwierzętach.
Podstawę daje Stary testament. W księdze Genezis (R. 1 i 9) Bóg objawia nam byśmy byli płodni, mnożyli się, abyśmy zaludnili ziemię a wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo powietrzne niechaj się nas boi i lęka. Wszystko co się porusza i żyje jest przeznaczone dla nas na pokarm, tak jak rośliny zielone (…). Bóg oddał zatem człowiekowi całą przyrodę i zwierzęta, tak jak oddaje się rzeczy do swobodnego rozporządzania.
Dalej dowiadujemy się, że Bóg uczynił człowieka nie wiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią uwieńczonym. Obdarzył nas władzą nad dziełami bożych rąk i złożył wszystko pod nasze stopy (Ps 8) Niebo jest niebem Pana, synom zaś ludzkim (Bóg) dał ziemię (PS 115 113b). Zalecił także nadać im nazwy, nie zalecił jednak dobrego obchodzenia się z nimi. Wg Starego Testamentu zwierzęta to zatem nie podmiot praw to przedmiot.
Nowy Testament niewiele zmienia. A. Schopenhauer w swej rozprawie „O podstawie moralności”, pisząc o prawach zwierząt odwołuje się do B. Foresta. Autor w swym dziele, jako chrześcijanin stara się naturalnie swoje nawoływania do ludzkiego obchodzenia się ze zwierzętami oprzeć na Piśmie Świętym ale nigdzie nie znajduje poszukiwanego punktu oparcia, także w końcu chwyta się jako argumentu, tego faktu, że Jezus Chrystus narodził się w stajence, gdzie były woły i osły, co ma symbolicznie oznaczać, że powinniśmy uważać zwierzęta za braci naszych i odpowiednio z nimi postępować[1]. Obecni „chrześcijańscy ekolodzy” odwołują się też czasem do postaci św. Franciszka i jego kazania do ptaków (opisanego przez Bonawenturę z Bagnoregio), który to epizod ma uzasadniać rzekomą odwieczną miłość chrześcijan do zwierząt – chociaż mit ten ma zupełnie inne znaczenie.
Prawda objawiona – (czyli faktycznie, wnioski sprzed kilku tysięcy lat, do których doszedł „uczony” myśliciel, mędrzec, czy prorok) rozgranicza zatem człowieka od zwierzęcia i stawia go wyraźnie ponad nim. Człowiek nie jest częścią świata zwierzęcego – jest (niestety tylko w swoim mniemaniu) wyjątkowy. Dla przyrody i zwierząt jest natomiast lokalnym bogiem i to bogiem przez duże „B”, oczywiście jeśli zwierzęta umiałby pisać[2].
Ta część judeochrześcijańskiej prawdy (określanej czasami przez filozofów oświecenia jako fetor judaicus) utrwaliła się „naszym świecie” do tego stopnia, że cały system nazw i określeń, których do dziś używamy wyodrębnia człowieka ze świata przyrody. Średniowieczna, semantyka doprowadziła do tego, że zwierzę nie jest martwe tylko padłe, nie ma krwi tylko juchę lub farbę, nie są to zwłoki tylko padlina czy truchło. Przykłady można by mnożyć. Języki starożytne nie znają tej dwulicowej mowy i nie krępując się bynajmniej, nazywają tę samą rzecz tym samym słowem[3]. W tym miejscu zaznaczyć należy, że hinduski braminizm czy buddyzm na tym polu znacząco różnią się od judeochrześcijańskiego oglądu świata, w którym człowiek jest czymś znacznie więcej niż elementem przyrody. Żaden Azjata nie wpadłby na pomysł by „święte księgi” oprawiać w skóry zwierząt. Do tego służy tam jedwab.
W tym miejscu należałoby oddać głos współczesnemu biologowi, który oświeciłby szare komórki pana wiceministra. Oczywiście wystarczyłby głos licealisty ze starszych klas liceum o profilu biologicznym, do których nie dotarła jeszcze reforma podręczników szykowana przez współczesnych obskurantów. Ja wolę jednak oddać głos filozofowi i to dla większego wstydu wiceministra – XIX-wiecznemu.
Trzeba być (…) ślepym na wszystkie zmysły aby nie uznać że to, co jest istotne i najważniejsze w człowieku i zwierzęciu, jest u nich jednym i tym samym, to zaś co odróżnia zwierzę od człowieka, leży nie w rzeczach pierwszorzędnych, zasadniczych, naczelnych, nie w istocie wewnętrznej, nie w rdzeniu tych dwóch zjawisk, który stanowi wola osobnika lecz jedynie w fakcie wtórnym, a mianowicie w intelekcie, stopniu władzy poznania. Dzięki zdolności poznania abstrakcyjnego zwanego rozumem władza ta jest u człowieka rozwinięta w stopniu daleko wyższym. Rozwój ten jednak, jak się to udaje udowodnić, zależy jedynie od większego rodzaju mózgu, a zatem od różnicy zachodzącej w jednej części organizmu, i to różnicy ilościowej. Tymczasem rzeczy jednorodnych u człowieka i u zwierzęcia jest bez porównania więcej, zarówno pod względem psychicznym jak i somatycznym[4].
Biorąc pod uwagę sposób, w jaki zwierzęta traktujemy, w ludzkim mniemaniu i wg ludzkich wyobrażeń człowiek jest raczej szatanem Świata, a zwierzęta duszami dręczonymi dla których ziemia jest piekłem[5]. Zwierzęta hodowlane, zanim zostaną zabite przez człowieka, są często dręczone i torturowane. Doświadczenia na zwierzętach czy uboje rytualne pokazują, jak wyrafinowanym szatanem potrafi być człowiek – szatanem przez naprawdę duże „Sz”. Zwierzchnikowi tych ludzkich bogów na ziemi z pewnością się to podoba.
Minister na końcu wywiadu stwierdził, że jest miłośnikiem zwierząt – to oczywiste. I tu jest pogrzebany przysłowiowy pies. Judeochrześcijański pogląd na świat stawia człowieka w pozycji zupełnie wyjątkowej. Tyko człowiek ma duszę – o tym dowiadujemy się już w przedszkolu, zatem tylko człowiek może mieć prawa. Człowiek zwierzęciem może swobodnie rozporządzać zatem nie może mieć ono jakichkolwiek praw – musi pozostać rzeczą. Za oddanie człowiekowi swego życia i cała, za pracę i wierność, której często nie można uświadczyć wśród ludzi zwierzę, wg ministra państwa europejskiego w XXI wieku może zasługiwać co najwyżej na litość.
Nie politowanie lecz sprawiedliwość winniśmy zwierzęciu i zaiste winniśmy tylko, lecz nie oddajemy mu jej w Europie (Polsce) – części świata tak przesiąkniętej średniowiecznym fetorem, że oczywista i prosta prawda iż zwierzę jest, co do istoty tym samym co człowiek jest zdrożnym paradoksem[6]
[1] Filozofia czyli uwagi moralne nad obecnym bytem zwierząt oraz środki jego poprawy Bruksela 1839 B. Forest Cyt w A Schopenhauer O podstawie moralności wyd vis-a vis str. 142
[2] „Ale czy zwierzęta mają uniwersytety?, Czy zwierzęta mają cztery fakultety?
[3] A Schopenhauer O podstawie moralności wyd vis-a-vis 2019
[4] A Schopenhauer O podstawie moralności wyd vis-a-vis 2019
[5] A. Schopenhauer O religii str. 71 wyd vis-a-vis 2019
[6] A. Schopenhauer O religii str. 72 wyd vis-a-vis 2019
Kliknij na gwiazdkę aby ocenić artykuł
Wyniki 5 / 5. Ilość głosów: 1
Brak ocen. Bądź pierwszy!